@WuWu opisując co się stało na Twoim osiedlu, podałeś klasyczny przykład bzdury urzędniczej twórczości.
Wokół tzw. ścieżek rowerowych urósł w Polsce mit, legenda, a przede wszystkim mnóstwo niejasności i nieporozumień.
Po pierwsze, nie buduje się w naszym umiłowanym kraju klasycznych ścieżek rowerowych (w rozumieniu naszych przepisów o warunkach technicznych dot. ścieżek rowerowych albo wedle zwyczaju przyjętego na zachodzie Europy), tylko produkuje się masowo najzwyklejsze chodniki, na których zarządca drogi „wspaniałomyślnie” (bo tak zaprojektował mądrala od dróg, Starosta zatwierdził taki badziewny projekt, a wykonawca wykonał i oddał do użytkowania) dopuszcza ruch rowerem, sankcjonująac głupotę stosownym znakiem drogowym.
Po drugie, można przy odrobinie dobrej woli inwestora i projektanta, tak zaprojektować taki chodnik, że można będzie po czymś takim poruszać się bicyclem. Tymczasem takiej woli brak.
Nawierzchnia miast być wykonana z taniego asfaltu, jest budowana z drogiej kostki brukowej, na domiar felcem do góry zamiast do dołu. Mało tego, wjazdy na posesje są obniżane w stosunku do wytyczonego poziomu chodnika, przez co jedzie się po czymś takim, jak na na offroadzie (góra-dół i trzęsiona). O ile jadąc po takim chodniku rowerkiem marketowym z prędkością spacerową 10-12 km/h to jeszcze pół biedy, ale gdy przyjdzie pojechać szybciej, tak 20-30 km/h (co nie jest prędkością imponującą dla w miarę sprawnego rowerzysty), robi się nieprzyjemnie, zwłaszcza gdy pas dla rowerów wytyczony został nie od strony jezdni, tylko tuż obok murów budynków, bram wjazdowych, furtek. Wówczas już robi się nieziemsko niebezpiecznie.
Cały czas podkreślam różnicę w należytych (wymaganych) warunkach do bezpiecznego przemieszczania się rowerem, w zależności od rodzaju roweru. Urzędnicy tego nie rozumieją, infrastruktura i zabudowa miast nie pozwala na odseparowanie ścieżek rowerowych od ciągów pieszych (można np. ścieżki wytyczyć na jezdni, m.in. w Krakowie tak postępowano wytyczając tzw. kontrpasy, czyli rowerem jechało się jezdnią w przeciwnym kierunku do ruchu aut).
Rower na grubych niedopompowanych kołach jakoś po chodniku pojedzie, rower sportowy (zwłaszcza na karbonowej ramie i kołach), a takimi porusza się bardzo wiele osób, już po chodniku nie pojedzie. Dodatkową trudność stanowią ludziska bezmyślnie przemieszczający się po pasie wyznaczonym dla rowerów (proponuję przejażdżkę, bez popsucia sobie nerwów, traktem spacerowym pieszo-rowerowym z Sianożęt do Kołobrzegu, poprowadzonym pięknym terenem tuż nad samym morzem). Od razu piszę, to niewykonalne (w Sianożętach po takim trakcie od niedawna dopuszczony został ruch samochodowy).