Podoba mi się Twoja konsekwencja w trzymaniu się klasycznych rozwiązań. I rozsądne podejście - dzieciaki w fotelikach, po co ogrzewanie. Ja się cieszę że - mimo podobnego podejścia - dałem się przekonać do aktywnego zawieszenia, bo dla mnie to właśnie robi różnicę między wołkiem roboczym jaki miałem wcześniej a fun carem, gdzie jak chcę sportowo, to robię twardo i sztywno, a jak z żoną, dzieciakami w trasie, to komfort, miłe bujanko, spokojne hamowanie i przyspieszanie. No właśnie, tu dochodzimy do aktywnego tempomatu - wbrew pozorom to duża poprawa bezpieczeństwa, w każdym razie dla mnie, gdy jadąc w trasie muszę rozmawiać, czasem czytać a nawet pisać. No i inna sprawa - w takiej konfiguracji jaką mam, obecnie zrobienie 1000km w jeden dzień nie jest dla mnie tak męczące jak kiedyś 500. Przypominają mi się czasy gdy dzieciaki były młodsze - potrafiły bardzo dekoncentrować kierowcę (żonę lub mnie). Zapięty asystent pasa ruchu i aktywny tempomat robi robotę. Co z resztą udowodnił nawalony jak policjant z "Drogówki" Durczok dzidując porzez pół Polski bez wypadku.mike1986 pisze: ↑22 wrz 2020, 15:56Ja akurat nie wybrałem ani DCC (nie czuję potrzeby), ani kamery 360 (nie ufam + nie czuję potrzeby), ani podgrzewanej tylej kanapy (przez najbliższych kilka lat będą tam foteliki dziecięce), ani ACC (jakbym nic nie musiał robić w samochodzie to bym zasnął ). A zamiast Columbusa za 5.200,00 zł wolę Google Maps za darmo
Co do map - dziś miałem doskonały przykład - poranna trasa na spotkanie w Wawie o 12. 60 km od Warszawy na autostradzie od Poznania Google pokazują 11.37. Amundsen 11.11. Google sugeruję od razu zjazd z autostrady. Robię klasyczną sztuczkę, kończę nawigację i uruchamiam jeszcze raz do tego samego celu. Rekalkulacja - identycznie. Decyduję jechać "na Amundsena". Minąłem zjazd - Gugiel proponuje następny zjazd, i POPRAWA, dojazd na 11.29. Amundsen trzyma 11.11. Jadę "na Amundsena" i co? Już w Wawie Gugiel dostaje rozumu, 11.15. Jadę dalej "na Amundsena" i jestem na miejscu 11.10.
Wsiadając pod ziemią na parkingu wyliczyłem sobie dalszą trasę mimo braku zasięgu GPS i sieci. Gugiel w tym czasie prosił o cierpliwość. Cieszę się że mam obie nawigacje. Ale gugla zostawiam na piesze wycieczki po nieznanych miastach